Mów do rzeczy, czyli do ludzi

Cały arsenał retoryczny jest przydatny o tyle, o ile przystaje do konkretnej sytuacji. Nierzadko się zdarza, iż mówca (kimkolwiek jest: wznoszącym toast na urodzinach czy ślubie przyjacielem, szefem prowadzącym zebranie etc.) jest święcie przekonany, że im bardziej  j e s t  jako mówca, np. akcentując przesadnie wyrazy, gestykulując ponad miarę, tym bardziej jest… d o b r z e. Audytorium zaś  podczas takich popisów można umieścić na trzystopniowej skali (na której „1” to najniższy poziom): 1. zdezorientowanie (O co mu chodzi?!); 2. skonfundowanie (Rety! No, teraz to przegiął); 3. zażenowanie (Co ja tu robię?!).

Kiedy dokładnie taka reakcja może mieć miejsce? Kiedy zamiast mówcy, mamy spektakl jednego aktora, w sytuacji, w której nikt o spektakl nie prosił, więc się go tym bardziej zupełnie nie spodziewa. Element zaskoczenia ma tu swoją rolę, choć nie najważniejszą. Najważniejszy jest bowiem On, Mówca Przekonany o Swojej Wyjątkowości. W czym ona tkwi? Na przykład w przesadnie głośnym wypowiadaniu się i intonowaniu ponad skalę percepcji audytorium. Ważna jest również istotność tematu. Im bardziej błahy, tym bardziej mówiący zbliża się na naszej skali do numeru 3. Intonowanie zwykłego dowcipu na sposób recytacji najbardziej przejmujących wierszy Mickiewicza może nie być przekonujące dla wszystkich.

Niemniej ważna w ocenie sytuacji jest mowa ciała. Jeśli audytorium zauważa, że bardziej dostrzega ręce mówcy bądź szlak jego wędrówki po scenie niż treść przekazu, to znaczy że najprawdopodobniej traci przy okazji czas. Można taką sytuację porównać do defilady z okazji dowolnego święta narodowego, kiedy żołnierze strzelają na wiwat, lecz z ostrej amunicji. Niby nic takiego się nie dzieje, lecz poczucie zaniepokojenia dominuje nad pożądanym świątecznym nastrojem. Na naszej skali, o ile przyjmiemy, że widzimy ją na diodowym wyświetlaczu elektronicznym, zapalać się może wówczas cyferka 2.

Gdy jednak mówca, niezależnie od tego, czy jest dziennikarzem, politykiem, czy aktorem zacznie posługiwać się słownictwem powszechnie uważanym za wyszukane bądź modne, na skali może wyskoczyć cyfra 1. Dlaczego tak nisko? Otóż jeśli ktoś nie rozumie, o czym się do niego mówi, trudno o zażenowanie. Najprędzej bowiem pojawi się niezrozumienie. Wszelkie używane za często i w złym znaczeniu: bynajmniej, tromtadracje, spektakularne spotkania, deliberacje, myśli artykułowane w pełnym tego słowa znaczeniu – niezmiennie zacierają sens wypowiedzi. Tego rodzaju słowa i zwroty, często po prostu modne, stanowią zasłonę dymną dla braku treści całych zdań i akapitów. 

Jakie z tego wnioski? Bądźmy czujni. Oczywiście nie po to, by mieć satysfakcję z dostrzeganych u innych błędów. Bądźmy czujni, byśmy sami nie wpadli w sidła którejś z nieznośnych w gruncie rzeczy manier. Dobrze jest się od czasu do czasu nagrać i poprosić o opinię życzliwego znajomego. Dopóki jesteśmy otwarci na uwagi, które muskając oczywiście miłość własną, trafiają w sedno sprawy, dopóty mamy szansę się rozwijać.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *